środa, 27 grudnia 2017

Obcy w obcym kraju

Kiedyś była taka moda, żeby w utworach fantastycznych głównym bohaterem była osoba z "naszego" świata przeniesiona do świata innego. Dotyczyło to zwłaszcza wczesnych utworów lub tych z pogranicza baśni i "fantasy właściwego", takich, jak np. "Opowieści z Narni" czy "Czarnoksiężnik z krainy OZ" (zresztą, zabieg ten jest w dalszym ciągu chętnie stosowany np. w kreskówkach). Zaletą tego rozwiązania jest znaczne ułatwienie "wyjaśnienia świata". Protagonista staje się niejako "alter ego" czytelnika, a dzięki temu, że główny bohater (podobnie jak czytelnik) nie ma wiedzy o danym uniwersum, naturalnym staje się, że tubylcy tłumaczą mu rzeczy, które dla nich są najbardziej oczywiste i nie wygląda to sztucznie. Zresztą, metoda ta występuje również w nieco mniej oczywistych mutacjach - dlatego zarówno w "Hobbicie" jak i "Władcy Pierścieni" bohaterami są hobbici, przedstawiciele ludu, który owszem, należy do rdzennych mieszkańców Śródziemia, ale zamieszkuje odizolowany obszar świata, nie interesuje się zbytnio tym, co znajduje się poza tym obszarem i nie ma na ten temat większej wiedzy - stąd też hobbici świetnie nadają się na adresatów "wyjaśniania świata".
"Wyjaśnianie świata" odgrywa szczególnie ważną rolę w RPG, powiedziałbym, że w jeszcze większym stopniu niż w przypadku czytania książki, dlatego, że tutaj odbiorca potrzebuje informacji na temat settingu nie tylko po to, żeby zrozumieć treści do niego skierowane, ale również po to, żeby móc świadomie sformułować informację zwrotną (oczywiście, nie dotyczy to wszystkich rodzajów rozgrywki, bo w jakimś dungeon crawlu wystarczy wiedza, że orków i gobliny trza tępić).
Teoretycznie, informacje zawarte są w podręczniku, ale wiadomo, jak to jest z czytaniem podręcznika. I potem dochodzi do sytuacji typu "- Ale dlaczego oni ciągle chcą ze mną walczyć? - Bo jesteś iksem, a ygreki nienawidzą iksów, to wszystko masz w opisie iksów, myślałem, że jak tworzysz iksa, to chcesz walczyć z ygrekami... - Aha.... Dobra, ja tych opisów w ogole nie czytałem". I nie zawsze taka postawa wynika z lenistwa gracza. Większość z nas ma ograniczoną ilość czasu i sił i wygospodarowanie ich na samą sesję bywa trudne, a co dopiero na przekopywanie się przez jakąś księgę. Teoretycznie, MG może skrótowo wyjaśnić graczom wszystkie najważniejsze kwestie - 1. zawsze może o czymś zapomnieć, 2. jeśli sesja zaczyna się od wykładu MG, to i tak tracimy czas (może mniej, ale chodzi o "bardziej wartościowy" czas, bo tracimy ten, który wygospodarowaliśmy na spotkanie).
Możemy tutaj się uciec do jakiegoś typu "wyjaśniania świata" w trakcie gry. Wariant z "przybyciem z naszego świata" raczej odpada, bo budzi infantylne skojarzenia i mocno ogranicza swobodę w tworzeniu postaci. Zrobienie z graczy jakichś "hobbitów" (dajmy na to, mieszkańców zapadłej wioski, wychowanków klasztoru lub jego lokalnego odpowiednika itd.) jest nieco lepsze, ale również ogranicza. Postaci graczy nie będą mogły być zbyt zakorzenione, będą musiały być ogólnikowymi, sztampowymi "sierotami, których wioskę spalono i które nagle odkryły w sobie zamiłowanie do poszukiwania przygód" czy coś takiego.
Wpadło mi do głowy ciekawe rozwiązanie. Otóż, niech gracze będą "obcymi, w obcym kraju". Przybyszami, ale nie z daleka, ale nie z innego świata, ale z innej krainy. Na przykład:
- rozbitkami ze statku, który na statek sztormu wypłynął na nieznane wody i rozbił się na wybrzeżu nieznanego lądu,
- oddziałem kupców/badaczy, którzy celowo wyruszyli do nieznaniej krainy, ale którzy nie mają zasobów, by powrócić do domu (celem kampanii/scenariusza może być ich zgromadzenie),
- grupą wysłaną przez władców swojej ojczyzny (lub np. grupą składającą się z wysłannika i najemnych ochroniarzy) w celu nawiązania kontaktów z nieznanym krajem, przy czym tak naprawdę stanowi to formę honorowego wygnania, więc gracze nie mogą wrócić do ojczyzny, ani liczyć na wsparcie stamtąd,
- grupą wygnańców z różnych innych krajów, którzy zapędzili się na kraniec świata uciekając przed prześladowaniami/wierzycielami.
Pretekst nie odgrywa tutaj aż tak dużego znaczenia i może być łatwo dopasowany do preferencji graczy... No właśnie, takie rozwiązanie daje ogromną swobodę w tworzeniu postaci, większą niż w typowej rozgrywce. Na ogół np. MG nie pozwoliłby graczowi stworzyć postaci księcia czy innego magnata, bo to rodzi problemy, bo taki gracz powinien już na starcie być bogaty, wszyscy powinni go szanować, a zamiast samemu rozbijać się po bezdrożach, powinien wysłać swoje sługi. W tym wariancie, nie ma takich przeszkód - gracz na starcie zostaje odcięty od złota, włości i sług, a jego tytuł nie pozwala na rozkazywanie mieszkańców obcego kraju - ale mimo wszystko gracz może odgrywać księcia, może wykrzykiwać swoje zawołanie rodowe, opowiadać o historii rodu, mruczeć "w ojczyźnie, to po takich jak ty, na konia wsiadałem!", czy snuć marzenia jak to wszystko poustawia, gdy wróci na swe włości. Gracz może wymyślić sobie dowolne stanowisko/frakcję/filozofię/religię, przestrzegać jej etosu, odwoływać się do niej itd. - ale nie ma potrzeby zastanawiania się, jak istnienie tego dodatkowego elementu wpływałoby na równowagę sił na obszarze gry, bo na obszarze gry to stanowisko/przynależność nie daje żadnych wpływów. Gracz może sobie wymyślić, że jest małżonkiem oraz rodzicem gromadki kilkunastu dzieci - i może do nich wzdychać, opowiadać o nich, próbować wysłać list itd., ale nie trzeba się zastanawiać, dlaczego się nimi nie zajmuje.
Gracz może wymyślić sobie właściwie dowolną historię postaci (no, niemal dowolną, bo jakieś cyrki w rodzaju "jestem wszechmocnym bóstwem" nie przejdą), odgrywać tę postać - a jednocześnie będzie to wpływało na samą postać, nie wpływając jednoczesnie na świat gry (i jest w miarę sensownie wyjaśnione, dlaczego tak to działa). Gracze tworząc postacie i przystępując do gry, nie muszą wiedzieć nic o "świecie" (w sensie "kawałku świata, w którym toczy się gra"), naturalne jest, że tę wiedzę będą zyskiwać w miarę jego poznawania. Rozwiązanie to ładnie komponuje się z lubianym przez niektórych sandboxem - w tym układzie, nie tylko wiedza graczy na temat świata może być nabywana na bieżąco, ale sam świat może być w całości tworzony na bieżąco (np. na podstawie tabeli i liczb losowych) i nie prowadzi to do paradoksów ("skoro to miejsce jest takie ważne, to czemu gracze nie wiedzieli od początku, gdzie się ono znajduje i co tam jest?").


UWAGA ODNOŚNIE KOMENTOWANIA
Nie wiem dlaczego, ale niektóre osoby mają problem z podpisywaniem się przy komentarzach. W rzeczywistości, jest to bardzo proste:
1. Otwierasz suwak "Skomentuj jako" przy formularzu komentarza.
2. Wybierasz "Nazwa/URL"
3. W rubryce "Nazwa" wpisujesz swój nick (nie ma konieczności podawania żadnego adresu w rubryce "URL".
4. Klikasz "Opublikuj".


7 komentarzy:

  1. Wybacz, bez obrazy, ale ten akapit:

    "Teoretycznie, informacje zawarte są w podręczniku, ale wiadomo, jak to jest z czytaniem podręcznika. [...] I nie zawsze taka postawa wynika z lenistwa gracza. Większość z nas ma ograniczoną ilość czasu i sił i wygospodarowanie ich na samą sesję bywa trudne, a co dopiero na przekopywanie się przez jakąś księgę. Teoretycznie, MG może skrótowo wyjaśnić graczom wszystkie najważniejsze kwestie - 1. zawsze może o czymś zapomnieć, 2. jeśli sesja zaczyna się od wykładu MG, to i tak tracimy czas (może mniej, ale chodzi o "bardziej wartościowy" czas, bo tracimy ten, który wygospodarowaliśmy na spotkanie)."

    ...sypie się w posadach pod ciężarem niespójności i idiotyzmu. Bo jeśli tłumaczysz graczy lekkomyślnym "oj tam żyjemy w czasach gdzie nie ma czasu" to rozumiem MG jest magiczną wróżką, która gumowo rozciąga sobie czas żeby wszystko doczytać? Jego reguły świata, pracy i braku czasu wolnego nie dotyczą? Bo mi się wydawało, że jak umawiamy się na granie, to jest w dobrym tonie przyjść na sesję przygotowanym przynajmniej w swojej domenie. Gracz powinien ogarniać czym gra i jakie ma możliwości przynajmniej na tych pierwszych poziomach. Nie wydaje się sprawiedliwe, że będzie miał wygwizdane na wszystko, a MG musi przeczytać nie dość, że swoją działkę to jeszcze odrobić zadanie domowe za innych. A jak gracz nie ma czasu ogarnąć gry o odwiecznym konflikcie iksów z igrekami to niech się nie deklaruje i niech gra w to co zna. Najlepiej warhammera. Wtedy będzie mógł trzy godziny siedzieć w karczmie i odgrywać jak gangrena wdaje mu się w kikuta - do tego ogarniać nie trzeba.

    Druga rzecz, która mi się nie podoba to stwierdzenie "koleś robi wykład, ale spoko bo to i tak był już czas zaklepany na sesję". No właśnie - na sesję. Nie na wykład. Przez taką bucówę okrada się graczy, którzy jakoś wcisnęli te pół godziny na doczytanie podstaw i stworzenie postaci z gry. Okrada się też MG z jego porcji rozrywki, bo on przyszedł prowadzić grę (skoro jest mg, to z tego czerpie radość), a nie robić wykłady leniwym tępakom. Jakby chciał robić wykłady leniwym tępakom, którym nie chce się doczytać to by został wykładowcą akademickim, a nie MG. Ja bym tego w ogóle nie bronił żadnym "może mniej"...

    Niby rozumiem przesłanie całego tekstu, ale ten jeden akapit pasuje tu jak pięść do nosa... To taki trochę strzał w stopę. Jak chcesz bronić bucowskie zachowania graczy to weź napisz o tym jakąś osobną notkę, tutaj każdy inny przykład byłby lepszy. Jak chociażby "co prawda coś tam jest w podręczniku, ale co jeśli kampania MG to homebrew", albo rozwinąć to co piszesz na końcu - że może to sandbox i na początku nie wiadomo i dopiero jak akcja się rozkręci to NPCe będą wyjaśniać graczom dlaczego iksińscy nie lubią się z igrekami... Albo, że to jakiś mało znany setting, do którego skomplikowany lore jest w jakichś niedostępnych podręcznikach w dodatku wyłącznie po rosyjsku...

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzisz, ja ten akapit wstawiłem specjalnie po to, żeby zapobiec atakowi typu "Ludzie nie czytają podręczników, bo nie chcą tracić czasu na zapoznawania się z drętwym grafomańskim metaplotem i toną niepotrzebnych opisów, tylko grać! Może Ty masz nadmiar czasu, ale ja nie!!!". Jak widać, chcąc uniknąć deszczu, wpadłem pod rynnę ;) (Inna rzecz, że nie wiem, czy ten deszcze w ogóle by spadł).

    Generalnie, nie chodzi o to, żeby gracze mogli zachowywać się po bucowemu i wkręcać MG, że czytali, jak nie czytali, tylko raczej o takie rozwiązanie, w którym po prostu NIE MUSZĄ czytać, nie jest to wymagane do grania z założenia. Podajesz rozwiązanie, w którym zakładamy, że skoro gracze nie mają czasu i ochoty na poznawanie świata przed sesją, to gramy w to, co znamy. Ja podaję rozwiązanie, w którym możemy zagrać w nowym oryginalnym świecie, z góry zakładając, że świat poznamy w praniu. Jedną z zalet takiego grania jest brak konieczności wcześniejszego zapoznawania się z opisem świata. Tyle.

    "Druga rzecz, która mi się nie podoba to stwierdzenie "koleś robi wykład, ale spoko bo to i tak był już czas zaklepany na sesję". No właśnie - na sesję. Nie na wykład"

    Hmm, a tutaj chyba się kompletnie nie zrozumieliśmy, bo przecież napisałem, że czytanie podręcznika można zastąpić skróconym wykładem, ale to słabe rozwiązanie, bo tracimy czas przeznaczony na sesję - i NAWET JEŚLI zużywa to "obiektywnie" mniej czasu, niż wertowanie podręcznika przez poszczególnych graczy w poszukiwaniu ważnych dla nich informacji, to "subiektywnie" tracimy więcej, bo tracimy czas sesji, a wygospodarowanie czasu na sesję jest trudniejsze, niż wygospodarowanie czasu na czytanie w samotności. Czyli mam wrażenie, dokładnie odwrotnie, niż zrozumiałeś. Możemy przyjąć, że to moja wina, że źle tłumaczę.

    "To taki trochę strzał w stopę. Jak chcesz bronić bucowskie zachowania graczy to weź napisz o tym jakąś osobną notkę, tutaj każdy inny przykład byłby lepszy"
    Nie każę Ci grać z ludźmi, którzy nie czytają opisów świata przed grą, próbuję wymyślić/pokazać sposób grania, w którym nie trzeba czytać opisów świata przed grą. Jeśli taki sposób grania Ci nie odpowiada z powodów ideowych, bo uważasz, że jeśli gracze nie mają ochoty czytać opisów, to są bucami, to po prostu nie graj z takimi ludźmi i nie stosuj tego sposobu ;)

    "Bo mi się wydawało, że jak umawiamy się na granie, to jest w dobrym tonie przyjść na sesję przygotowanym przynajmniej w swojej domenie"
    Wydaje mi się, że w dobrym tonie jest rozmawianie i próba znalezienia rozwiązania, które zadowoli wszystkich. Więc jeśli gracze mówią "Słuchaj, nie mamy ochoty na czytanie tego opasłego podręcznika, poza tym ten system jest strasznie ograniczający i nie możemy stworzyć postaci, na jakie mamy ochotę, masz może pomysł na coś bardziej elastycznego?", to owszem, możesz powiedzieć "jesteście bucami, nie szanujecie mojego czasu", ale możesz też powiedzieć "Hmm, chyba da radę, mam taki pomysł...". Nie masz ochotę na to drugie, spoko, twoje prawo. Ale ktoś może mieć inne. I to do nich jest skierowana ta notka.

    Generalnie, mam wrażenie, że znaczna część dyskusji na tematy erpegowe sprowadza się do czegoś w stylu "- Moje pomysły, jak ugotować bigos. - Ale po co gotować bigos, bigos jest niesmaczny".

    Tak czy inaczej, bardzo dziękuję, że podzieliłeś się ze mną swoją opinią, domyślam się, że moja odpowiedź trwale zniechęciła Cię do pisania dalszych komentarzy, ale dzięki i za ten jeden.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano nie zrozumieliśmy się.

      Przede wszystkim nigdzie nie pisałem o komunikacji. Komunikacja to czasami jedyne co ratuje kiepskie kampanie i niezgrane drużyny. W życiu nie zarzuciłbym bucówy kolesiowi, który dwa-trzy dni po ustaleniu "w co gramy" przyszedłby i stwierdził, że sorry, ale to jest nie do ogarnięcia. Co innego koleś, który taką informację zapoda pół godziny przed sesją. Albo w trakcie.

      Macham tutaj trochę szerokim pędzlem, ale nie chcę się ograniczać do jednego czy dwóch systemów w przykładach bo łatwo takie argumenty zbijać "nie we wszystkich systemach tak to działa" niemniej jednak dedeki - opis rasy to czasami ze dwa akapity. Przygoda zazwyczaj się zaczyna i przez pierwsze kilka sesji ciągnie w jednym miejscu - MG może podrzucić graczom dwa akapity tekstu "gramy w Cienistej Dolinie - to o niej wiecie..." Zobacz jak 4 tiery przygód w dedekach 5ed (local hreoes itd...) pasowałyby do Twojego tekstu - kiedy bohaterowie wychodzą poza tę cienistą dolinę i niejako uczą się intryg politycznych i krain na wyższym szczeblu - jako ludzie z zewnątrz... którzy jeszcze 5 poziomów temu nie wychodzili poza te kilka wsi i pomagali wieśniakom z ich goblinim problemem...

      Nie ma też obowiązku grania w ciężkie tomiszcza. Są systemy które mają stron 8. Są też takie które mieszczą się na jednej. Grupa jak umawia się na granie to chyba wie ile ma wolnego czasu. przykład który przywołujesz:

      "Słuchaj, nie mamy ochoty na czytanie tego opasłego podręcznika, poza tym ten system jest strasznie ograniczający i nie możemy stworzyć postaci, na jakie mamy ochotę, masz może pomysł na coś bardziej elastycznego?", to owszem, możesz powiedzieć "jesteście bucami, nie szanujecie mojego czasu"

      Jest totalnie chybiony. Tutaj jest ewidenta wina MG, który upiera się na system, w który jak się okazuje tylko on chce grać. To nawet nie jest bucówa. To jest infantylizm. Co to ma wspólnego z przykładem z notki, gdzie koleś przyszedł nieprzygotowany na sesję?

      Tak więc niby odpowiadasz na mój komentarz. Ale zupełnie umknęło Ci jego sedno. Poza tym zupełnie zmieniasz temat pisząc coś o jakimś bigosie i komunikacji. Notka nie dotyczyła żadnej z tych rzeczy. Mój komentarz tym bardziej. To bardzo nieelegancka technika erystyczna owracania uwagi.

      Gdyby mój komentarz dotyczył bigosu to zwracałbym uwagę na fakt, że notka nie dotyczy systemów gdzie tworzy się świat samemu jak FATE, czy buduje wspólnie jakąś osadę wraz z kluczowymi NPC w strefach wpływu BG jak Apocalypse World.

      Mój komentarz był jakoby pokłosiem niedawnej dyskusji na fejsie o roli MG. Irytuje mnie po prostu, że krąży pogląd, że MG z racji samego faktu bycia MG musi odwalać więcej roboty. Od graczy wymaga się niewiele, od MG coraz więcej. Jakieś handouty, muzyki, szlifowanie warsztatu, ogarnianie wszystkiego... A gracz może przyjść na sesję nieprzygotowany i nic się nie stało. Zauważ, że taką konkluzję możnaby wyciągnąć z tego jednego akapitu do kórego się przypiąłem. MG musi przeczytać opis całego świata, opisy wszystkich ras i relacji z innymi rasami, przyswoić zasady, wytłumaczyć je graczom... acha... i jeszcze przygotować sesje. W efekcie tak trochę "psuje" to środowisko graczy i powoduje że coraz mniej graczy chce zostawać MG widząc jakie oczekiwania wobec nich się stawia. To sztucznie zawyża próg wejścia w rolę MG.

      Usuń
  3. "W życiu nie zarzuciłbym bucówy kolesiowi, który dwa-trzy dni po ustaleniu "w co gramy" przyszedłby i stwierdził, że sorry, ale to jest nie do ogarnięcia. Co innego koleś, który taką informację zapoda pół godziny przed sesją. Albo w trakcie"

    No tak, tylko tutaj nawet nie chodzi o "próbowałem to ogarnąć, ale się nie udało, przepraszam", tylko "słuchaj, chcielibyśmy zagrać, ale tak, żeby nie trzeba było tego ogarniać".

    Odnośnie przykładu z bigosem - chodzi o to, że chciałem napisać notkę o sposobie grania, w którym m.in. gracze nie muszą się zapoznawać ze światem. Ty, (jak zapewne mylnie rozumiem), odpisujesz, że nie ma potrzeby, bo przecież można zagrać w system ze zwięzłym opisem świata, a w ogóle, jak gracze chcą grać, to mają obowiązek odrobić pracę domową. OK, spoko - ale ja i tak piszę o sposobie grania, w którym gracze nie muszą czytać. To jest właśnie tak, jakbym pisał, jak według mnie zrobić bigos, a Ty odpisywał "Po co robić bigos, bigos jest niedobry, lepiej zamówić pizzę". I masz prawo tak uważać i nie robić ani nie jeść bigosu, ale to nie zmienia faktu, że ja chcę napisać notkę o tym, jak zrobić bigos, a nie jak tego uniknąć.

    "Zobacz jak 4 tiery przygód w dedekach 5ed (local hreoes itd...) pasowałyby do Twojego tekstu - kiedy bohaterowie wychodzą poza tę cienistą dolinę i niejako uczą się intryg politycznych i krain na wyższym szczeblu - jako ludzie z zewnątrz... którzy jeszcze 5 poziomów temu nie wychodzili poza te kilka wsi i pomagali wieśniakom z ich goblinim problemem..."

    Przecież odniosłem się do sytuacji, w której gracze wcielają się w "hobbitów" (czyli mieszkańców tej "cienistej doliny") i wskazałem, dlaczego uważam to za nienajlepsze rozwiązanie.

    "Gdyby mój komentarz dotyczył bigosu to zwracałbym uwagę na fakt, że notka nie dotyczy systemów gdzie tworzy się świat samemu jak FATE, czy buduje wspólnie jakąś osadę wraz z kluczowymi NPC w strefach wpływu BG jak Apocalypse World"

    I powiem, że szkoda, że od początku nie zwróciłeś na to uwagi, bo to akurat są istotne spostrzeżenia dotyczące tematu(bo te psychologiczne rozważania na temat bucówy i psucia graczy, niezależnie od tego, czy masz rację, niekoniecznie są tym, co mnie interesuje w związku z tą notką). Tak, oczywiście, masz rację, kwestie poruszone w tej notce niektórych systemów mogą w ogóle nie dotyczyć, skupiałem się na takim "tradycyjnym" (przynajmniej dla mnie) sposobie grania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. "Tak więc niby odpowiadasz na mój komentarz. Ale zupełnie umknęło Ci jego sedno. Poza tym zupełnie zmieniasz temat pisząc coś o jakimś bigosie i komunikacji. Notka nie dotyczyła żadnej z tych rzeczy. Mój komentarz tym bardziej. To bardzo nieelegancka technika erystyczna owracania uwagi"
      No właśnie, twierdzisz, że umyka mi sedno Twoich wypowiedzi, a jednocześnie masz pretensje, że przyznaję, że mamy jakieś trudności w komunikacji. Odnośnie tego, czego dotyczy notka - notka nie dotyczy rozważań na temat, co jest psuciem graczy i jakie są moralne obowiązki MG i graczy. Jak napisałem w poprzednim poście, ta wstawka "rozumiem, że gracze mogą nie mieć czasu" miała właśnie na celu uniknięcie dyskusji na ten temat, wygląda na to, że się nie udało.

      "Mój komentarz był jakoby pokłosiem niedawnej dyskusji na fejsie o roli MG. Irytuje mnie po prostu, że krąży pogląd, że MG z racji samego faktu bycia MG musi odwalać więcej roboty"
      No widzisz, ale ja nie uczestniczyłem w tej dyskusji i ta notka nie ma być głosem w niej... Nie piszę tego złośliwie, możliwe, że ta dyskusja jest bardzo ciekawa, ale po prostu notka dotyczyła czegoś zupełnie innego.

      "MG musi przeczytać opis całego świata, opisy wszystkich ras i relacji z innymi rasami, przyswoić zasady, wytłumaczyć je graczom... acha... i jeszcze przygotować sesje"
      MG nic nie musi. Proponuję określony sposób grania. W ogóle nie zastanawiam się nad tym, czy jest on z jakimiś odgórnie ustalonymi zasadami sprawiedliwego podziału pracy itd. Dobry sposób grania to taki, który pasuje danej grupie i tylko to się liczy. Rola MG powinna być taka, jak ustalą wspólnie MG i gracze i tyle. Nawet jeśli jakiś sposób grania składa na barki MG więcej pracy, niż na barki graczy, to co z tego? Może ktoś, w tym jakiś MG, właśnie tak chce grać? Może komuś podpasuje moja propozycja, może nie i tyle.

      Usuń
  4. Ciekawy patent. Jeśli chodzi o wprowadzanie do świata w ramach poznawania go przez postać to robiłem to raz w starym wilkołaku. Świeżo przemienione postacie poznawały społeczność istot nadnaturalnych a gracze razem z nimi. Tak to dominują u nas wykłady.


    Teraz się zastanawiam w ilu światach można by zrobić twoje zagranie. Ostatnio w mojej pracy formuje się grupka rpgowców. Jeśli miałbym komuś nowemu poprowadzić Gasnące Słońca, to takie coś jest jak znalazł, biorąc pod uwagę ile czasu można oszczędzić.

    OdpowiedzUsuń
  5. Akurat to, co piszesz o wilkołaku, to bardziej mi pasuje do tego wariantu "kmiotków z doliny" (a nie tego, o czym piszę w artykule, a co ma być właśnie sposobem na ucieczkę od tego schematu). Oczywiście, takie zagranie pasuje do większości space oper, ze względu na to, że z reguły jest w nich założenie, że świat gry jest ogromny i zróżnicowany, więc teoretycznie gracze mogą trafić na drugi koniec galaktyki, do sektora, o którym nie mają wiedzy (i w którym ich dotychczasowe wpływy i zasoby nie mają dużego znaczenia - a głównie o to chodziło w "mojej" zagrywce).

    OdpowiedzUsuń