wtorek, 14 lutego 2017

recenzja "LEGO Batman: Film"

Wczoraj widziałem w kinie tytułowy film - udało mi się załapać na wersję z napisami. Tym razem będzie to bardziej typowa recenzja, bo nie mam jakichś szczególnie głębokich refleksji. Ciężko snuć rozważania na temat konstrukcji świata i ewentualnych niekonsekwencji w dziele, które z założenia ma być groteskowe i absurdalne.
Co najważniejsze - film jest dobry. To zabawne, że DC od jakiegoś czasu próbuje budować swoją markę na "jesteśmy mroczniejsi i poważniejsi od Marvela", a w rzeczywistości ich pierwszy udany film od lat to 100% komedia. Dowcipów jest mnogość i większość jest udana. Jest sporo nawiązań do wcześniejszych filmów i komiksów o Mrocznym Rycerzu, więc fani będą zadowoleni, ale wydaje mi się, że osoba, która tylko pobieżnie ogarnia kwestie związane z tą postacią też powinna się dobrze bawić. Pomimo tego, że część reklam sugerowała, że to jakby sequel "Lego Przygody", tak nie jest, co w mnie w sumie ucieszyło (bo nie widziałem Lego Przygody i wolałem, żeby film skupiał na żartach z Batmana, niż na żartach z klocków Lego - choć i tych ostatnich parę się znalazło).
Oczywiście, dostajemy trochę powagi, no bo trauma związana ze śmiercią rodziców oraz familijno-wspólnotowe przesłanie dla dzieci... No właśnie, dla dzieci. Znaczna część dowcipów nie jest dla dzieci - maluchy ich nie załapią - (i w paru przypadkach nie powinny ;). W sumie, nie jestem pewien, czy większość dzieci będzie się dobrze bawić - jak wyżej, mogą nie łapać znacznej części humoru, a szybka akcja i dialogi mogą je dodatkowo dezorientować. Ale to tylko moje gdybanie.
Legoanimacja na początku trochę mi przeszkadzała, ale można się przyzwyczaić, pasuje do groteskowego klimatu.
Generalnie, polecam, zwłaszcza osobom, które lubią Batmana.

Jedna rzecz, która mnie świapoglądowo niepokoi, to zbyt duża ilość żartów o homoseksualnym podtekście - głównie na tle "dwóch tatusiów" Robina (tj. Batmanie i Brusie Waynie - tak, wiem, że to źle to odmawiam i co z tego?), oraz relacji Batmana i Jokera. Nie są one obsceniczne ani wulgarne i bardzo chciałbym potraktować je jako kolejne absurdalne dowcipy (w końcu niewiele jest rzeczy tak absurdalnych, jak homoseksualizm i jak najbardziej powinno się wyśmiewać tego typu zjawiska), ale mając na względzie obecne trendy w szołbiznesie, obawiam się, że może to być próba ocieplenia stosunku widzów wobec pederastii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz