sobota, 17 grudnia 2016

Zgodność historyczna - niby dlaczego?

Nierzadko utworom fantasy ("utwór" rozumiem szeroko - książki, filmy, gry wszelkiej maści) zarzuca się "brak zgodności historycznej". Na ogół brak zgodności z realiami średniowiecza. Bo w średniowieczu tak nie mówiono. Bo nie noszono takich ubrań. Bo inaczej traktowano kobiety. Bo nie znano ....
Otóż cała ta krytyka jest absurdalna z prostego powodu - ogromna większość utworów fantasty wbrew pozorom nie dzieje się w średniowieczu. A to dlatego, że przez "średniowiecze" to zespół warunków kulturowych i technologicznych, który zaistniał w określonym miejscu i czasie, tj. w Europie (i ewentualnie szeroko rozumianej, strefie wpływów Europy) w okolicach od V do XV wieku po narodzeniu Chrystusa. Ani "Władca Pierścieni", ani "Wiedźmin", ani "Belgeriada", ani "Conan", ani pierdyliard innych utworów nie dzieje się w Europie pomiędzy w okolicach od V do XV wieku po narodzeniu Chrystusa (o którym to w żadnym z tych uniwersów jako żywo nie słyszano).
Zresztą, śmieszne jest to "umiejscawianie" utworów w średniowieczu. Walczą na miecze, a krajem rządzi król? Znaczy się, średniowiecze! To znaczy, że w pakiecie z tym powinniśmy dostać feudalizm, średniowieczne słownictwo i trójpolówkę. Natomiast absolutnie nie mają się prawa pojawić takie byty jak genetyka czy batyst (sięgając do kwestii wiedźmińskiej), a bohaterowie nie mogą używać nowoczesnego słownictwa. Wuj z tym, że królowie i miecze były też np. w starożytności. Ale nie wpadajmy z deszczu pod rynnę - bo niektórzy próbują się bronić przed mediewistami właśnie w ten sposób "Bo ja wcale nie nawiązuję do europejskiego średniowiecza, tylko do państw hellenistycznych, albo Japonii za szogunatu". Nie jest tak, że tworząc fantasy musisz wybrać jakąś konkretną epokę (czas i miejsce), a potem zmałpować wszystkie detale i "doczepić" elementy fantastyczne - dorzucić magię, inne rasy, jakieś potwory... ale tak, żeby absolutnie nie miało to wpływu na te "historyczne" detale.
Ludziom wydaje się, że rozwój technologiczny jest linearny. Że zapisano w gwiazdach, że nie mogą istnieć czołgi przed radiem, czy samoloty przed prasą drukarską, bo nie, po prostu nie. Wynalazki muszą się pojawiać w określonej kolejności i to jeszcze z zachowaniem określonych odstępów czasowych (tj. takich samych, jak w naszej historii) na każdym ze światów, bo tak. Tymczasem tak nie jest. Niektóre wynalazki potrzebują wcześniejszego zaistnienia innych, niektóre nie. Wracając do kwestii wiedźmińskiej - genetyka. Wielu ludzi wytyka tę nieszczęsną genetykę, o której dyskutują czarodzieje. Jedni traktują to jako dowód ignorancji Sapkowskiego, inni doszukują się tu postmodernizmu "O, no bo Sapkowski na pewno wie, że to ABSURDALNE, żeby w średniowiecznym świecie znano genetykę, ale on to robi specjalnie, to takie mrygnięcie okiem do czytelnika, mieszanie motywów to śmo". Tymczasem nie ma ŻADNEGO logicznego powodu, dla którego miecze i królowie mieliby się kłócić z podstawową wiedzą genetyki, tj. na poziomie znajomości praw Mendla, a na tym poziomie toczy się rozmowa o genie Starszej Krwi. Otóż Grzegorz Mendel swoich praw nie sformułował śledząc pod jakimś supermikroskopem splątane łańcuchy DNA, tylko patrząc na roślinki rosnące w uprawianym przez niego klasztornym ogródku (tak, Mendel był katolickim mnichem i stworzył genetykę najwyraźniej po to, żeby ok. półtora wieku później genetyk prof. Dawkins plótł androny o tym, jak to Kościół zwalcza naukę, a naukowiec nie może być wierzący). Równie dobrze, na prawidłowości dziedziczenia cech mógł zwrócić uwagę jakiś średniowieczny katolicki mnich uprawiający taki sam ogródek. Albo starożytny filozof. Że nie zwrócili - przypadek. Tak, w rozwoju naukowym przez większość ludzkiej historii znakomitą rolę odgrywały przypadkowe "objawienia" (współcześnie, gdzie mamy "uprzemysłowioną" naukę, na tyle rozwiniętą, że naukowcy są w stanie świadomie wybierać kierunki badań na podstawie wcześniejszych wyników, jest trochę inaczej). Tym sposobem mogły sobie istnieć zaawansowane cywilizacje Ameryki przedkolumbijskiej, w których żaden z wybitnych architektów i matematyków nie wynalazł koła - bo jakoś tak się zdarzyło, że żaden nie doznał "Objawienia" - "Hmm, zaraz okrągłe przedmioty toczą się po ziemi.... Na Pierzastego Węza, a może by tak wykorzystać to do budowy pojazdów? Czemu nikt wcześniej na to nie wpadł, przecież to takie oczywiste!". Albo weźmy odkrycie grawitacji przez Newtona. Siedział se facet pod drzewem, zobaczył spadające jabłko, pomyślał "Skoro rzeczy spadają na ziemię, to znaczy, że musi istnieć jakaś siła, która powoduje, że rzeczy spadają na ziemię, bo gdyby nie było takiej siły, to by nie spadały". Oczywista oczywistość, ale nikomu wcześniej nie przyszło do głowy, żeby ją sobie uświadomić i zwerbalizować. Czy z ręką na sercu można powiedzieć, że niemożliwe było, żeby w średniowieczu ktoś dokonał podobnej obserwacji? Ale nie, jeśli ktoś w "średniowiecznym" fantasy użyje słowa grawitacja, to jest to horror i herezja. Niech elfy najpierw wynajdą broń palną i zaczną budować galeony, dopiero wtedy będą miały prawo zastanawiać się, czemu jabłka spadają na ziemię.
Zresztą, kwestie językowe to też źródło absurdów. Swego czasu miałem okazję dyskutować z osobą, która czepiała się, że w tekście fantasy (nie napisanym przeze mnie) pojawia się stwierdzenie, że wieśniacy zaadoptowali dziecko. Okropność, wszak średniowieczni wieśniacy nie mają prawa znać słowa adopcja! Pomińmy już nawet fakt, że tego słowa nie używali wieśniacy, tylko padło ono w narracji, oraz, że jedynym symptomem "średniowieczności" w utworze była wzmianka o królu - skoro to było fantasy, to nie było to średniowiecze. Wiemy, że średniowieczni europejscy wieśniacy nie znali słowa adopcja, nie wiemy, czy znali je dziabągańscy wieśniacy z epoki Szczura. A raczej - wiemy, że znali, to bo tak postanowił twórca Dziąbągowa i epoki Szczura, tj. autor opowiadania. Krytykantka była odporna na wszelkie argumenty, pokrzykując "nie wciskaj mi kitu, bo ja studiowałam historię, znam się na średniowiecznych realiach!" (co miało tyle samo sensu, co twierdzenie "Przeczytałem Władcę Pierścieni i dlatego krytykuję Krzyżaków za to, że nie trzymają się realiów Trzeciej Ery"). Swoją drogą, to śmieszne jest to przekonanie "mediewistów" o tym, jak wygląda "średniowieczny" język. Masz pisać "zacny" zamiast "niezły", "mądry" zamiast "inteligentny", "bezczelny" zamiast "arogancki". Wtedy to będzie Średniowieczny Język, jedyny, jaki ma prawo się pojawić w ustach królów i rycerzy. Otóż, kał prawda. Gdyby utwór używał prawdziwego średniowiecznego języka, to nie dałoby się go czytać bez słownika. Chcesz poznać prawdziwy średniowieczny język? Zerknij na Bogurodzicę i powiedz, ile z niej rozumiesz. Poza tym, mieszkańcy fantastycznych światów nie mówią ani "zacny" ani "niezły", tylko "fghwhwt" - w swoim języku. To, jak ten ich "język" przetłumaczysz, to kwestia konwencji.
Dalej, ubiór i wygląd. Czasem ubiór jest powiązany z realiami i istnieje praktyczne uzasadnienie, dlaczego ludzie w danych realiach "technologicznych" ubierają się tak, a nie inaczej. Wiadomo, że w społeczeństwie, które reprezentuje mniej więcej średniowieczny poziom technologii nie będzie się nosiło jeansów czy gumowców. Ale dlaczego np. kobiety mają nie nosić spodni i ścinać włosy na jeża? Bo w naszym średniowieczu tego nie robiły? Ale czy wynikało to z praktycznych powodów "nie do przeskoczenia", czy może kulturowych tabu? A skąd założenie, że każda kultura, nawet ta istniejąca na innej planecie, czy nawet w innym wszechświecie, musi podzielać dokładnie te same tabu?
Kultura. Wielu ludzi krzywi się, że w "średniowiecznych" dedekach zamiast średniowiecznej mentalności mieszkańcy świata zachowują się jak współcześni Amerykanie. Oczywiście, powodem tego jest marketing i polityczna poprawność, a nie jakaś głębsza idea... Tyle, że właściwie dlaczego mieszkańcy Faerunu czy innego Greyhawku mieliby przejawiać średniowieczną mentalność, skoro w ich świecie jest inna geografia, inne zaszłości historyczne, inna religia, inna medycyna (kapłańska magia objawień), występują nieznane na ziemi gatunki inteligentne i magia? Bo miecze i królowie?

Dlatego, tworząc świat fantasty nie należy się kierować "zgodnością historyczną", tylko logiką. Czyli jeśli do swojego "z grubsza średniowiecznego" świata chcesz wprowadzić jakiś element, nie zastanawiaj się "czy w średniowieczu mieli X?", tylko raczej "czy w średniowieczu mogliby mieć X i czy to nie wyklucza się z mieczami i królami?". Istnienie maszyn parowych czy kobiet chodzących w spodniach nie wyklucza się z armiami używającymi mieczy i zbroi płytowych, istnienie karabinów, tak.

Żeby było jasne - to nie oznacza, że wiedza historyczna przy tworzeniu światów jest bezużyteczna. Jest bardzo użyteczna, ale niejako pomocniczo. Jak wyżej - ważna jest logika, to czy, poszczególne elementy ze sobą współgrają. Otóż, nie ma sensu tworzyć świata ex nihilo, wiadomo, ze trzeba zaczerpnąć z tego, co już znane. Skoro wiadomo, ze w realu rycerze używali kopii, to nie muszę od nowa wymyślać "rycerskiego" sposobu toczenia konnych walk - mogę go skopiować. Skoro w realu to działało, to znaczy, że działa. Chodzi o to, żeby nie być "niewolnikiem" zgodności historycznej. Działa to w obie strony - nie ma sensu z góry rezygnować z jakiegoś elementu, tylko dlatego, że w realu "nie należał do tej epoki", nawet jeśli bezproblemowo można go wprowadzić, nie zaburzając całego "systemu", ale i na odwrót - czasem trzeba sobie powiedzieć "Skoro wprowadzam smoczych rycerzy, to MUSZĘ zrezygnować z części średniowiecznych realiów, bo np. z użyciem smoczych rycerzy oblężenia wyglądałyby zupełnie inaczej. Trzymanie się zgodności historycznej prowadziłoby tu do absurdów".
Drugim aspektem jest klimat. Czasem po prostu chcemy, żeby utwór miał klimat charakterystyczny dla danej epoki (a raczej dla sposobu, w jaki ją postrzegamy). I wtedy pilnujemy, żeby nasi błędni rycerze mówili "zacny", a nie "niezły", czy "fajny", choć z czysto logicznego punktu widzenia nie ma to sensu.

7 komentarzy:

  1. Fajny tekst! Zasadniczo się z nim zgadzam, aczkolwiek osobiście dość asekurancko trzymam się realiów epoki, do której nawiązuję. Kiedyś byłem bardziej skory do eksperymentów, ale znajomi wynajdywali w moich pomysłach różne niespójności - naprawdę nie zawsze jest takie oczywiste, jaka technologia musi być znana żeby mogła istnieć jakaś inna, zwłaszcza dla kogoś, kto się na technologiach nie zna.

    Nie oznacza to, że zupełnie zrezygnowałem z mieszania elementów - projekt nad którym dłubię od dawien dawna i jeszcze pewnie co najmniej drugie tyle dłubania przede mną bazuje na założeniu ,,co by było gdyby fantastyczny odpowiednik Republiki Rzymskiej przetrwał ponad 1000 lat, doczekując się takich technologii jak druk czy pełna zbroja płytowa (które w tym świecie pojawiłyby się szybciej niż w naszym prawdziwym skoro nie było regresu cywilizacyjnego towarzyszącego upadkowi Rzymu), a jednocześnie pozostając przy swoim republikańskim ustroju”. Jestem ciekaw, czy i jakich nielogiczności ludzie się w tym dopatrzą kiedy w końcu skończę.

    Swoją drogą, może napiszesz coś o wrażeniach z ,,Łotra 1”?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy pomysł, choć przyznam, że moim zdaniem, to już mocne wchodzenie w gdybanie. Raz, że jeśli Republika Rzymska przetrwałaby 1000 lat, to jak rozumiem, nie było cesarstwa... Przy czym ja uważam, że przejście od Republiki do Cesarstwa było własnie progresem - Republika była oligarchią prowadzącą rabunkową gospodarkę, w gruncie rzeczy Senat zawsze traktował kraj jako państwo-miasto. Ważny był Rzym i okolica, te jakieś tam Galie czy Hiszpanie to takie tam grajdoły, w sumie przydatne do tego, żeby z nich zbierać podatki, żeby w Rzymie wybudować nowy amfiteatr czy urządzić igrzyska dla jego mieszkańców i tyle. A "demokracja" ten model wspierała, bo wyborcami byli obywatele Rzymu, głosujący w Rzymie na mieszkających w Rzymie polityków. Cesarze (ci mądrzejsi) mieli nieco szerszą perspektywę, oczywiście nie z pobudek idealistycznych, tylko dla własnej korzyści - traktowali CAŁE państwo jako swoją włość, więc aż tak bardzo im nie zależało, żeby wyniszczać 99% kraju, byleby w Rzymie było dobrze.
    Ponadto, "nasza" średniowieczna kultura (a co za tym idzie, kultura następnych epok) była konglomeratem elementów rzymsko-greckich, chrześcijańskich i "barbarzyńskich" - właśnie w tej kolejności, przy czym zdecydowanie dominował ten ostatni aspekt (mówi się, że w średniowieczu dominowało chrześcijaństwo - g. prawda, dominowały postplemienne zwyczaje po wierzchu udekorowane pewnymi elementami chrześcijańskiej symboliki - jakim cudem państwa rządzone przez kastę wojowników mordujących się za krzywe spojrzenie miałyby by być ultrachrześcijańskie?). Ciężko powiedzieć, w jakim kierunku poszłaby kultura europejska bez tych dwóch ostatnich aspektów. Tymczasem ludzie często ukazują "świat w którym Rzym nie upadł" jako w gruncie taki sam, jak nasz, tylko z nieco szybszym rozwojem technologicznym i rzymską terminologią.
    Tak czy inaczej, ciekaw jestem Twojej wizji i jeśli zechcesz, możesz mi coś podesłać na marekzegarek77777@gmail.com .

    "Swoją drogą, może napiszesz coś o wrażeniach z ,,Łotra 1”?"
    Oczywiście, że napiszę, ale trochę później, w środę wybieram się do kina.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wysyłam Ci więc maila :)

    Jak zobaczysz, nie zakładałem zupełnie statycznego trwania Republiki Rzymskiej, tylko jej dość gruntowną transformację w Federację, która w odróżnieniu od prawdziwej Republiki w znacznie większym stopniu uwzględnia interesy wszystkich ludów, więc nie ma opisanego przez Ciebie ,,pasożytnictwa”.

    Nad kwestiami kulturowymi też myślałem, postaram się oddać skutki braku elementów chrześcijaństwa (i innych religii monoteistycznych), natomiast elementy barbarzyńskie jak najbardziej istnieją - zakładam że większość ludów Federacji jest w trakcie niejednolicie i niekoniecznie linearnie zachodzącej ,,romanizacji”, ale wiele elementów ich rdzennych kultur jest nadal wyraźnie widocznych i nie jest przesądzone że się całkowicie zromanizują.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za przesłanie, odesłałem Ci odpowiedź (nie wiem, czy masz ochotę dyskutować publicznie o szczegółach Twojego projektu).

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mam nic przeciwko, zachęcam innych czytelników bloga do lektury i podzielenia się opiniami :)

    https://www.mediafire.com/?449u7o0uxj915j2 link do pliku z głównymi założeniami tego świata (3 strony w Wordzie)

    https://www.mediafire.com/?449u7o0uxj915j2 link do mapki, pomocnej w zorientowaniu się, kto gdzie siedzi. Tak, zrobiona w Paincie :P

    No i jakby co to mój mail: jaroslaw.maciej.daniel@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Powrót po roku do posta :)
    2 nowe przemyślenia:
    ,,Wiadomo, że w społeczeństwie, które reprezentuje mniej więcej średniowieczny poziom technologii nie będzie się nosiło jeansów" - w średniowieczu nie, ale jeansy, a przynajmniej materiał, z którego są wykonywane, prawdopodobnie pojawił się znacznie wcześniej niż myślimy - https://en.wikipedia.org/wiki/Denim
    Można tu przeczytać m.in., że "In 1789 George Washington toured a Beverly, Massachusetts factory producing machine-woven cotton denim.". Czyli zapewne materiał ten znano w XVIII wieku, a może i wcześniej. Tak, domyślam się, że użyłeś tych jeansów jako pierwszego przykładu, który Ci przyszedł do głowy ;)

    Co do ,,Wielu ludzi krzywi się, że w "średniowiecznych" dedekach zamiast średniowiecznej mentalności mieszkańcy świata zachowują się jak współcześni Amerykanie. Oczywiście, powodem tego jest marketing i polityczna poprawność, a nie jakaś głębsza idea... Tyle, że właściwie dlaczego mieszkańcy Faerunu czy innego Greyhawku mieliby przejawiać średniowieczną mentalność, skoro w ich świecie jest inna geografia, inne zaszłości historyczne, inna religia, inna medycyna (kapłańska magia objawień), występują nieznane na ziemi gatunki inteligentne i magia?" to owszem, ich mentalność powinna być inna niż ludzi europejskiego średniowiecza, ale też inna niż Amerykanów, bo w końcu te realia nijak się mają do USA. Chyba mimo wszystko bliżej Faerunowi do europejskiego średniowiecza niż współczesnego USA? A zapewne jeszcze bliżej europejskiemu średniowieczu do współczesnego USA niż do Faerunu ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. "to owszem, ich mentalność powinna być inna niż ludzi europejskiego średniowiecza, ale też inna niż Amerykanów, bo w końcu te realia nijak się mają do USA. Chyba mimo wszystko bliżej Faerunowi do europejskiego średniowiecza niż współczesnego USA? A zapewne jeszcze bliżej europejskiemu średniowieczu do współczesnego USA niż do Faerunu ;)"

    Nie, uważam, że różnice w warunkach są tak wielkie, że ciężko powiedzieć, żeby Faerunowi było bliżej do średniowiecza, niż do czegokolwiek innego. Przecież chociażby istnienie realnej i silnej magii, kompletnie niweczy podstawowe założenia systemu feudalnego. Nie ma już prostego przełożenia "mam więcej ziemi i poddanych = dostaję więcej zboża = mogę wystawić większą zbrojną chorągiew = jestem silniejszy, czyli wszystko opiera się na posiadaniu ziemi", bo wysokopoziomowy mag nie musi być panem na włościach, którego utrzymuje cała wioska, a i tak ma siłę bojową większą od oddziału zbrojnych. A to wierzchołek góry lodowej. Inna religia - jakby nie patrzeć, mentalność ludzi naszego średniowiecza kształtowały wierzenia - religie pogańskie obecne na terenie Europy i chrześcijaństwo. W Faeurunie nie ma tych religii, są inne, stąd też i mentalność powinna być inna, niż w "naszym" średniowieczu. Zresztą - sam fakt, że istnienie bogów i życia pozagrobowego jest empirycznie udowodnione, wywraca wszystko do góry nogami. Musi wywołać trudne do pojęcia zmiany w psychice, a z łatwiejszym do przewidzenia skutków - np. sprawia, że tak popularne wojny między wyznawcami tego samego bóstwa są bez sensu, bo w realiach Faerunu taki bóg trzasnąłby pięścią w ziemię i oświadczył "O co wy się @#$!^% kłócicie! Moja wola jest taka i taka i koniec".
    Istnienie ras długowiecznych też kompletnie wszystko przemodelowuje - wiadomo, że takie rasy (czy raczej gatunki), muszą mieć inną kulturę, ciężko, żeby społeczeństwo, w którym osobniki żyją po kilkaset lat, działało na takich samych zasadach, co takie, w którym żyją po kilkadziesiąt - weźmy choćby pod uwagę fakt, że w średniowieczu wiedza historyczna była bardzo niska, dostęp do wykształcenia był trudny, a nawet stosunkowo wykształceni ludzie mieli utrudniony dostęp do źródeł, bo ksiąg było mało itd, więc ich wiedza była zniekształcona... A w takim społeczeństwie, nawet jeśli wszyscy byliby analfabetami, jak chcesz wiedzieć, co było kilkaset lat temu, spytaj dziadka. Albo - jak u takich istot funkcjonowałaby rodzina? Czy model rodziny oparty na trwałym małżeństwie w ogóle miałby rację bytu w sytuacji, gdy "nie opuszczę Cię aż do śmierci" oznacza kilkaset lat? Geografia - też ma znaczenie. W Grecji popularny był model polis m.in. dlatego, że górzysty teren zachęcał do tworzenia niewielkich, samowystarczalnych społeczności. W Egipcie powstała monarchia despotyczna, bo warunki były takie, że do przetrwania był potrzebny system irygacji, który w tamtych warunkach musiał być centralnie sterowany. Rozległe stepy sprzyjały koczowniczemu trybowi życia itd.
    To wszystko musiałoby wywołać tak drastyczne zmiany w technologii, ekonomii, kulturze, wszystkim, że aż ciężko to wszystko przewidzieć, to w znacznej mierze gdybanie. I twierdzenie, że to, co byśmy otrzymali, byłoby bliższe średniowieczu, niż współczesnemu USA, to też gdybanie. Pewne jest tylko jedno - to nie wyglądałoby, jak nasze średniowiecze.

    OdpowiedzUsuń