piątek, 28 czerwca 2019

Odnośnie orzeczenia TK

Przedsiębiorca powinien mieć prawo odmówić wykonania usługi niezgodnej z jego światopoglądem. I oczywiste jest, że jeśli osoba A odmawia udziału w propagowaniu poglądów osoby B, nijak nie narusza wolności osoby B. Wręcz przeciwnie - to osoba B narusza wolność osoby A, jeśli zmusza ją do udziału w propagowaniu poglądów wbrew jej woli. Jak ktoś może w ogóle uważać, że "Żądam, żebyś wziął udział w głoszeniu moich poglądów, a jak nie, to uruchamiam aparat przymusu państwowego" jest bardziej wolnościowe niż "Nie zabraniam Ci głosić Twoich poglądów, ale sam nie wezmę w tym udziału" ? Stosując analogię, która POWINNA trafić do osób o poglądach lewicowych - kto narusza czyją wolność? Katolik mówiący "Domagam się, byś wziął udział w działalności misyjnej", czy ateista mówiący "Nie wezmę, bo nie wyznaję waszej religii i nie zgadzam się z tym, co będziecie głosić na tych misjach"?

I nie, orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego nie mówi, że wolno odmówić usługi gejowi. Odnosi się do rodzaju usługi niezgodnej ze światopoglądem ustawodawcy, nie do osoby klienta. Czyli wolno odmówić np. wydrukowania plakatów zachęcających do udziału w Marszu Równości, pochodzie pierwszomajowym, Marszu Niepodległości czy procesji na Boże Ciało, ale nie wolno odmówić dowolnej  usługi dlatego, że klient jest homoseksualistą/komunistą/nacjonalistą/katolikiem. Kto twierdzi inaczej, nie umie rozumieć tekstu czytanego, albo nie chce zrozumieć (bo fajniej jest bezmyślnie powtarzać memy podane przez kolegów). No ale niestety niektóre osoby uważały, że sformułowanie w stylu "zakłada się Niebieską Kartę po drugim przypadku przemocy domowej w rodzinie" jest równoznaczne z "nie karze się za pierwszy przypadek przemocy domowej" - a przecież to nie wynika raczej z głupoty, tylko pewnej... skłonności do pochopnego przyjmowania takiego wytłumaczenia, które wpasowuje się w czyjeś poglądy, miast spokojnej analizy.
Śmieszne są też teksty w stylu "I co teraz katolik będzie mógł odmówić sprzedaży kondoma albo muzułmanin wieprzowiny". No i co w tym złego? Czy ludzie, którzy głoszą takie teksty, uważają, że absolutnie w każdym kiosku powinny być w sprzedaży prezerwatywy, a w każdym mięsnym wieprzowina, a jeśli akurat dany sprzedawca tego w asortymencie nie ma, należy przeprowadzać śledztwo, czy przypadkiem ich brak nie jest wynikiem poglądów sprzedawcy a to byłoby OKROPNE STRASZNE FASZYZM DYSKRYMINACJA? Co z barami wegetariańskimi? Wejdę do takiego, zamówię burgera z mięsem, powiedzą mi "Przepraszamy, ale jesteśmy przeciwko jedzeniu mięsa, takich rzeczy nie robimy"? Czy to naruszy moją godność człowieka, wolność itd? Czy uznawanie, że jakakolwiek niezgoda z czyimiś poglądami, stylem życia itd oznacza naruszenie godności, nie doprowadzi do dewaluacji godności? Czym powinny się przejmować osoby, które cenią sobie tę koncepcję


I dalej, by uprzedzić teksty w rodzaju "miecz obosieczny", "karma wraca" itd - tak, uważam, że IKEA powinna mieć prawo zwolnić pracownika za wyrażanie poglądów niezgodnych z linią firmy. Przedsiębiorca powinien mieć prawo decydować, z kim chce współpracować, komu chce powierzać swoją własność. I jeśli ważniejsza dla niego jest ideologia, niż np. wydajność pracownika - to wyłącznie jego sprawa.

A zatem - gdyby właściciel drukarni chciał zwolnić drukarza za odmowę wydrukowania plakatu LGBT, spoko, drukarnia jest własnością tego przedsiębiorcy i ON ma prawo wymagać, by pracownik korzystał z powierzonej mu własności w sposób zgodny z wolą jej właściciela, z którym ów drukarz z własnej woli zawarł umowę i zobowiązał się do wykonywania poleceń pracodawcy. Natomiast klienci nie powinni mieć absolutnie żadnego prawa do przymuszania ani drukarza, ani właściciela drukarni do zawarcia z nimi umowy.

Gdyby ktoś do mnie podszedł i powiedział "Aha, jesteś z zawodu murarzem, to od dzisiaj pracujesz w mojej ekipie, tak postanowiłem" mógłbym powiedzieć mu "coooo, skądże znowu, nie pracuję dla ciebie, w Polsce nie ma niewolnictwa, jeśli zechcę, zawrę z tobą umowę o pracę, ale nie chcę" i nie ma znaczenia, jaka jest moja motywacja. Ale jeśli prowadziłbym sklepik czy drukarnię, ktoś mógłby do mnie wejść i powiedzieć "OK, to ja sobie życzę taką usługę i MUSISZ ze mną zawrzeć umowę jej wykonania, bo jak tak mówię" to nie miałbym prawa odmówić? Dlaczego? Można się powoływać na etykę, ale dlaczego etyka osoby, która uważa, że nie wolno odmówić usługi, miałaby być "mocniejsza" od etyki osoby, która uważa, że nie wolno jej wykonać takiej usługi? Czy wymuszanie przez Państwo etyki tej pierwszej osoby kosztem tej drugiej nie jest dyskryminacją i złamaniem zasady neutralności światopoglądowej? Poddaję pod rozwagę, a jeśli w swojej wypowiedzi byłem zbyt złośliwy, to przepraszam, moją intencją nie było obrażanie, tylko zwrócenie uwagi na pewne paradoksy.



1 komentarz:

  1. gadeon elo elo panie prezydencie czekam aż zdelegalizujesz komunizm i lgbt

    OdpowiedzUsuń