wtorek, 2 sierpnia 2016

O neutralności światopoglądowej

Straszliwie nie lubię sformułowania "neutralność światopoglądowa". Tzn. nie lubię samej frazy, nie postawy, którą ona określa... z tego prostego powodu, że taka postawa w naturze nie występuje i wystąpić nie może. Żadne działanie nie jest neutralne światopoglądowo. Dlaczego? Bo skoro podejmuję jakieś działanie, to znaczy, że uważam, że jest ono dobre. A wartościowanie jest domeną właśnie światopoglądu. Nie da się obiektywnie, za pomocą metod używanych przez nauki ścisłe określić, czy coś jest dobre, czy złe, to kwestia subiektywna, irracjonalna. Niektórzy twierdzą inaczej, ale wynika to z braku zrozumienia, np. mówią "Dobre jest, aby społeczność działała w taki, a taki sposób, bo taki sposób funkcjonowania zwiększa szanse przetrwania gatunku". Tyle, że z nauk ścisłych nie wynika wcale, że przetrwanie gatunku jest czymś moralnie dobrym - nauka tylko mówi, co sprzyja temu przetrwaniu, a co nie, ale nie ocenia. Nauka mówi też, że jeśli wypuścisz z ręki piłkę, to ona spadnie na Ziemię, bo zadziała grawitacja - ale nikt nie wysnuwa z tego wniosku, że wypuszczanie piłki z ręki, czy grawitacja, to zjawiska z natury dobre moralnie. Notabene, jest całkiem sporo osób, które uważają, że ludzkość powinna wymrzeć (tzw. antynataliści), gdyż istnienie jest cierpieniem, a przedłużanie istnienia ludzkości, to przedłużanie cierpienia - z punktu widzenia ich światopoglądu zorganizowanie społeczeństwa w taki sposób, aby służyło przedłużeniu gatunku

Dobra, może trochę to niejasno. Weźmy kwestię stanowienia i stosowania prawa, bo jest to dziedzina, w której najczęściej szermuje się tym fantastycznym bytem o nazwie "neutralność światopoglądowa". Prawo niektóre czyny represjonuje, inne nagradza, jeszcze inne (co do zasady, większość) traktuje obojętnie. Wynika to z tego, że osoby je stanowiące dane czyny uznają za złe, dobre lub obojętne (bądź też wiedzą, że ich wyborcy je za takowe uznają. Albo organizacja międzynarodowa, która może odciąć dotacje dla kraju, jeśli ten wprowadzi niesłuszne ustawodawstwo. Tak czy inaczej, zawsze na końcu jest jakaś osoba/grupa osób, której moralna ocena danych czynów ma wpływ na treść prawa). A przecież taka osoba to kwestia światopoglądu! To, że np. uznajemy korupcję za czyn naganny moralnie i ją represjonujemy to kwestia światopoglądu - istniały i istnieją kultury, w których odwdzięczanie się notablom podarkami za korzystne decyzje było/jest czymś oczywistym. To, że w Polsce nie ma kary śmierci, to efekt światopoglądu, zgodnie z którym istnieje coś takiego jak nienaruszalna godność człowieka i prawo do życia, którego nie mogą zanegować nawet zbrodnie popełnione przez tą osobę. To, że mamy w Polsce demokrację parlamentarną wynika z przyjęcia światopoglądu, zgodnie z którym taki ustrój jest czymś dobrym. Ba, samo istnienie państwa jest wyrazem określonego światopoglądu - przecież zgodnie ze światopoglądem anarchistycznym, państwo nie powinno istnieć. Istnienie wojska to gwałt na światopoglądzie pacyfistycznym. Podatek progresywny tłamsi ludzi wyznających światopogląd liberalny, a istnienie własności prywatnej - komunistyczny.
O właśnie, czytając te ostatnie zdanie, ktoś mógłby powiedzieć "no właśnie, na tym polega neutralność światopoglądowa - odrzucamy radykalizmy i wybieramy kompromis, możliwy do zaakceptowania przez wszystkich!". Ale kompromis, czy "złoty środek" to nie to samo, co neutralność. Jeśli w kraju mamy ludzi, którzy chcą wysokich podatków, takich, którzy chcą niskich i takich, którzy gotowi są przyjąć średnie i wprowadzimy średnie podatki, to nie jest to żadna neutralność. Postulaty radykałów z obu stron zostały zignorowane, a triumfuje grupa umiarkowanych. Grupa umiarkowanych dominuje. Grupa umiarkowanych wygrała i narzuciła swój światopogląd reszcie. Prawdziwa neutralnośc polegałaby na tym, że w kraju nie ma ani wysokich podatków, ani średnich, ani niskich... ale nie jest też tak, że nie ma podatków w ogóle, bo to by oznaczało dominację libertarian. Neutralność nie jest wtedy, gdy aborcja jest całkowicie legalna, legalna w niektórych przypadkach, ani w ogóle nielegalna. Neutralność jest wtedy, gdy żadne stanowisko nie jest wspierane - czyli aborcja nie jest ani legalna, ani nielegalna. Jest to niemożliwe... bo neutralność jest niemożliwa.

Dlaczego zatem politycy tak chętnie krzyczą o neutralności światopoglądowej? Ano dlatego, że pod ową "neutralność" podpinają swoje własne poglądy. Ktoś mówi, że w Polsce powinna być legalna aborcja, bo zgodnie z Konstytucją jesteśmy krajem neutralnym światopoglądowo - tym samym przyjmuje założenie, że legalność aborcji to stan domyślny, który dopiero można (ale nie powinno się) zmienić w imię jakiejś ideologii. Tymczasem prawicowiec zakłada, że dla każdego "normalnego" człowieka aborcja jest czymś złym, niezależnie od wyznawanej religii i tylko radykalny lewak chcący narzucić innym swój światopogląd może uważać inaczej. Kiedy ktoś krzyczy, że prawo powinno być takie a takie, bo "neutralnośc światopoglądowa", dokonuje manipulacji, mówi "Po co mamy dyskutować, skoro może być NORMALNIE, to znaczy tak, jak ja uważam za słuszne... Bo to wcale nie jest mój jakiś pogląd, tylko do jest coś obiektywnie słusznego i w ogóle nie ma o czym dyskutować, bo jeśli chcesz wprowadzić jakieś inne rozwiązanie, to chcesz narzucić swoją IDEOLOGIĘ zamiast mojej NORMALNOŚCI". Szczególnie celuje w tym lewica, której na Zachodzie udało się już sprawić, że takie kwestie jak legalność aborcji są uznawane za pozostające poza dyskusją, "oczywiste".

Gwoli wyjaśnienia. Wielu ludzi twierdzi, że legalna aborcja jest "neutralna światopoglądowo", bo przecież ona tylko daje prawo do przeprowadzania aborcji tym, którzy tego chcą, ale nikogo nie zmusza  - jednocześnie Ci sami ludzie gorąco protestują przeciwko "klauzuli sumienia", żądając przymuszania lekarzy do dokonywania aborcji. Co więcej, ci sami ludzie protestują przeciwko finansowaniu Kościoła z budżetu państwa "Bo ja jestem ateistą i nie życzę sobie, żeby moje pieniądze szły na takie rzeczy". Ale kiedy katolicy patrzą, jak z ich podatków finansowane jest w publicznych szpitalach coś, co uważają za morderstwo, to już spoko. Nauczanie religii w szkołach narusza wolnośc ateistów? A ja np. jestem monarchistą i nie podoba mi się, że dzieci są na WOS-ie nauczane, że republika to jedyny słuszny ustrój ZA MOJE PIENIĄDZE ;)

Trzeba sobie wyjaśnić. Władza ZAWSZE polega na narzucaniu siłą jakiego rozwiązania. Inaczej nie byłaby władzą. Gdyby to działało tak, że wszyscy się zbieramy, dyskutujemy i przyjmujemy jakieś rozwiązanie i w każdy z własnej woli godzi się go przestrzegać, nawet jeśli nie z wewnętrznego przekonania o jego słuszności, to dla uszanowania woli większości... To nie byłaby to władza. Weźmy np. kradzież. Jest w Polsce mnóstwo osób, które uważają, że kradzież nie jest sama w sobie czymś nagannym moralnie- zwłaszcza jeśli kradniesz np. z supermarketu "bo właściciel jest bogaty i nie zbiednieje. Inni wierzą w prawo dżungli - nie pilnowałeś się, sam jesteś sobie winny, kijem tego, kto nie pilnuje swego (dla tych samych ludzi z kolei czynem nagannym moralnie jest, jeśli osoba okradziona pójdzie na Policję). I co? Czy oczekujesz, że rząd wyważy swoje stanowisko i przyjmie jakieś "neutralne światopoglądowo" rozwiązanie, które uwzględni poglądy moralne złodziei? Czy raczej, że powie "A my GDZIEŚ mamy to, że uważacie kradzież za nic złego! My uważamy, że jest zła i będziemy ją tępić! Możecie sobie pisać piosenki o tym, że JP na 100% i dobre chłopaki patrzą na świat zza krat, nie obchodzi nas to".

I tak to powinno wyglądać we wszystkich sferach. Niech lewacy mają odwagę przyznać, że w pupie mają zdanie katolików i chcą realizować SWÓJ światopogląd, a poglądy prawicowe uważają za szkodliwy zabobon. Niech prawica z otwarta przyłbicą powie, że socjalizm i LGBT to herezje i oni ich pod uwagę brać nie będą. Niech ten kto rządzi, ma odwagę przyznać, że narzuca swoją wolę (bo na tym polega rządzenie) i zerwie z hipokryzją. To nie oznacza z automatu, że jedynym wyjściem jest walka na śmierć i życie. Wiadomo, że polityka to sztuka kompromisów. Ale niech te kompromisy będą uczciwe "Chcielibyśmy, żeby było 4, ale nie jesteśmy wystarczająco silni, więc ewentualnie zgodzimy się tymczasowo, na to, że było 5", a nie "Będzie 5, bo 5 jest neutralne światopoglądowo, a Ci, którzy chcieli 4 lub 6 to są radykałowie, którzy nie potrafią uszanować neutralności!".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz